11.6.07
tak się skończyło:
a zaczęło się od skomplikowanych, wielowarstwowych i bardzo różnorodnych chmur na tle niebieskiego, rozświetlonego nieba. I od jednej żółtej chmury, która zwieszała się jakoś tak do samego dołu.
Jak tylko weszłam do domu lunęło - nagle, gwałtownie i orzeźwiająco.
A prawie tak samo nagle przestało i pojawiła się piękna tęcza.
Labels:
photos,
raport pogodowy,
za oknem
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Hej Tusen :o)) gdzie Twoj "suit"? Mi sie udalo zrobic tym razem. Spalil nam sie komputer, wszystkie dokumenty, zdjecia, prace ulecialy w pozaprzestrzen. Ponoc mozna odzyskac, na razie nie mamy tego czegos.
ReplyDeletePozdrawiam serdecznie,
Issi