a tymczasem się uzbierało:
- sarenek (2-3 razy w tygodniu, albo w trójkach albo osobno, czasem na stałym miejscu, czasem w krzakach przy samych torach, zajadające aż się uszy trzęsą, czmychające głębiej w krzaki, błyskające ogonkami, piękne)
- bażantów (codziennie przynajmniej jeden, panowie kroczący dumnie i panie przemykające trochę bardziej płochliwie)
- szpaków (podlatujących na chwilę, a potem ginących w gęstej trawie, buszujących na trawniczkach tuż przy torach tramwajowych)
- sójek (jedna na niskiej gałęzi, zupełnie blisko, druga wysoko, skrzecząca w popłochu i starająca się odstraszyć kota, który wspiął się na jej drzewo)
- zięb (sztuk jeden, pięknie śpiewała i śmiesznie, zupełnie nie po ptasiemu, skradała się po gałęzi)
No comments:
Post a Comment
Your comments make me happy, thank you ♥
Dzięki za komentarze, zawsze bardzo mnie cieszą ♥