30.10.06

śniło mi się

oj, śniło:
Musiałam pilnować mąki, żeby skrzaty (?) jej nie wysypywały. Mąka była w małym słoiczku, i ktoś cały czas mi radził, że powninnam słoik postawić na półce w taki sposób, żeby się zaklinował o sufit i nie można go było otworzyć. Straszny miałam z tym kłopot, bo półka nie była przy samym suficie. Wreszcie stwierdziłam, że może najpierw dokręcę słoik. Jak to robiłam, to okazało się, że słoik jest cały szklany i przezroczysty, łącznie z pokrywką, a w środku jest zielona nafta. A jak dokręciłam pokrywkę, nafta zaczęła puszczać bąbelki, jakby wrzała, po czym słoik nieco popękał i z pęknięć zaczęły się wydobywać płomienie. Byłam pewna, że słoik wybuchnie, ale nie bardzo wiedziałam co zrobić, więc odstawiłam go na stół. Wreszcie zdecydowałam się zrzucić go ze stołu, używając w tym celu granatowej chusteczki. Wbrew oczekiwaniom słoik nie wybuchł, tylko rozbił się na kilka niebieskich kawałków, a płomienie zgasły.

No comments:

Post a Comment

Your comments make me happy, thank you ♥
Dzięki za komentarze, zawsze bardzo mnie cieszą ♥